9 stopni, niebo zachmurzone, ale bez deszczu – idealna pogoda, aby z całą psią ferajną wybrać się w góry. Stołowe mają tę cudowną zaletę, że na teren Parku Narodowego nie ma zakazu wstępu z psami – o ile są trzymane na smyczy. Bardzo cenię sobie tę możliwość i szanuję regulamin „smyczy”. Dzięki temu nie płoszymy zwierząt i jest szansa, że zakazu nie wprowadzą. To obszerny kawał pięknego terenu, dzikiego górskiego lasu – jednego z moich ulubionych, który po czeskiej stronie jest chyba jeszcze bardziej okazały i przestrzenny. Ale Czesi nie mają Szczelinca i schroniska na jego szczycie ze wspaniałą kuchnią – również wegańską. Menu zawsze mnie zachwyca. Można wchodzić z pieskami, oczywiście na smyczy, choć w weekend nie polecam ze względu na spory ruch na górze. Niemniej tego dnia z racji naszego niepodległościowego planu poszliśmy na wyprawę w sobotę licząc się ze sporą ilością napotkanych turystów. Nie przeszkodziło nam to jednak w niezwykle udanej wędrówce. Z Radkowa na Szczeliniec (przez wodospad Pośny), robiąc pętlę, wróciliśmy do Radkowa czerwonym (odbicie w Karłowie), a potem niebieskim szlakiem. Zegarki pokazały 15 km cudownej wędrówki z wachlarzem rasowych i nierasowych czworonożnych przyjaciół u boku. Bardzo dziękuję gospodarzom Centrum Łąkowa za pomysł wycieczki łączącej historię ze wspaniałym aktywnym spacerem.
Koniecznie do powtórzenia za rok.