Skip to main content

Piątek, 27 czerwca 2025, Rzeka Narew, Mazowsze

#Codziennadawkagrzybów Dzień 178/36

W nocy się na chwilę przebudziłam. Rzadko mi się to zdarza, bo śpię bardzo mocno, jednak tym razem było to uzasadnione. Ze snu wybudziła mnie ulewa i nadchodząca burza, za co byłam wdzięczna, bo to od zawsze jedno z moich ulubionych nocnych przeżyć. Poza tym w dobie zmian klimatycznych i suszy hydrologicznej w Polsce deszcz jest szalenie potrzebny. Strugi wody uderzającej o nasz dach to dźwięki mojego dzieciństwa, dobre wspomnienia każdych spędzanych na wsi wakacji. Burza i deszcz tutaj kojarzy mi się ze spokojem, beztroską i niekończącymi się przygodami – moimi i moich przyjaciół. Leżałam i słuchałam jak las pokrywa się wodą, jak ziemia pije i jak pioruny walą w pobliską tamę na Narwi. Choć jestem przeciwniczką zapór na rzekach, ta tama jest ze mną od zawsze, jest stałym elementem mojego życia w leśnym domku. W konch deszcz mnie uśpił.

Choć odcinam się od mediów rano sprawdziłam jedynie co słychać na MSK, na Międzynarodowej Stacji kosmicznej na której wczoraj po ponad dobie kosmicznego lotu znajduje się nasz Sławosz Uzański Wiśniewski – drugo w historii po Hermaszewskim Polak w kosmosie.  Data 25 czerwca 2025 roku przeszła do historii Polski. Start rakiety Falcon-9 oglądałam na żywo z wypiekami na twarzy i dał mi masę wzruszeń. No, bo kto nie chciał być kosmonautą_tką? Ja chciałam! Ale to Sławosz spełnił swoje dziecięce pragnienie – ciężką pracą, wytrwałością i nie porzuceniem tego marzenia. Jego radość jest moją radością, bo Sławosz to nasz rodak, więc to tak jakby zabrał w Kosmos nas wszystkich. I to na dwa tygodnie. Tym samym będzie najdłużej przebywającym w kosmosie Polakiem – Hermaszewski spędził bowiem w Kosmosie prawie 8 dni, co na tamte czasy i warunki w jakich przebywał było niezwykłym wyczynem. Misja Axiom-4 to misja badawcza, podczas której premierę ma także misja IGNIS – pierwsza polska misja na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (MSK). Ponieważ Sławosz jest przede wszystkim naukowcem przeprowadzi na pokładzie MSK 13 eksperymentów stworzonych przez polskie firmy realizując obszerny program badawczo-edukacyjny. I tu pojawia się wątek grzybowy. Jednym z nich jest projekt Uniwersytetu Poznańskiego „Yeast TardigradeGene”. Eksperyment ma sprawdzić czy komórki drożdży wzmocnione genem niesporczaka (to superman wśród organizmów), mogą przetrwać trudne warunki w przestrzeni kosmicznej. Zmodyfikowane komórki drożdży będą testowane pod kątem odporności na mikrograwitację i promieniowanie – ze szczególnym uwzględnieniem poprawy oddychania komórkowego i zmniejszenia stresu oksydacyjnego (tu projekt).

Jest też drugi wątek grzybowy – kulinarny, bowiem Sławosz zabrał ze sobą pierogi z kapustą i suszonymi borowikami (polski projekt LYOFOOD). Miałam zaszczyt dostać do sprobowania zestaw liofilizowanych dań, które wybrał dla siebie Sławosz. Fajne i nieco kosmiczne uczucie jeść to samo co nasz astronauta.

Z przyziemnych spraw, wciąż dla mnie najważniejszych (choć nie tak przełomowych dla historii kraju), to sprawienie sobie dwa dni temu prezentu. Kupiłam do naszego lasu do ogrodu naparstnicę. Zawsze o niej marzyłam. Kojarzy mi się z Sudetami, po których jako dziewczynka dużo spacerowałam z rodzicami. Spotykałam przy szlakach amarantowe naparstnice, a obok rosła jeszcze wierzbówka kiprzyca – tego samego niemal koloru i obie wyglądały przepiękniem bardzo dostojnie i odważnie na tle zielonych sosen i świerków. To moje dwa ukochane kwiaty, bez dwóch zdań. 

Oczywiście codziennie jem grzyby. Wczoraj ugotowałam wspaniałą grzybową z suszonych smardzów, kurek, shitake i koźlarzy z ubiegłego jeszcze sezonu. Smardze przyleciały do mnie tydzień temu z Chicago, dostałam je w prezencie od mojej przyjaciółki Hani. Są wspaniałe. Zupa smakuje wybornie. Poza grzybami dodałam już cudownie pachnącego naszego polskiego kalafiora i ziemniaki. Do tego łyżka oliwy z oliwek i moc przypraw i świeżych ziół z ogrodu. Co do kalafiora – nie mogę jeść kalafiora z Hiszpanii, no po prostu nie mogę, wystarczy, że wyobrażę sobie jego podróż i to czym jest spryskany by spędzić tyle czasu w podróży. Wolę czekać na naszego świeżego cały rok, a w innym czasie jeść mrożonego (także polskiego).

Kiedy wyszłam rano do ogrodu zrobić rundkę po lesie z kawą w dłoni wszystko tak pięknie pachniało deszczem i wilgocią. Mój warzywnik prowadzę zgodnie z cyklem księżycowym nie ingerując w proces wzrostu. Dodatkowo w lesie wszystko rośnie wolniej, ale plus jest taki, że nic mi moich warzyw nie zjada. Ślimaki jeśli już zajmują się aksamitkami i każdy jest zadowolony. Lubię zgodę w świecie przyrody, do którego i ja należę. Na moich grządkach rosną sałaty, ogórki, pomidory, cukinia, rukola, papryki – zielona i czerwona oraz zioła – mięta, bazylia, melisa, rozmaryn, oregano, tymianek, lubczyk. Z drugiej strony lasu mam poziomki, truskawki, porzeczkę, jeżynę, malinę i borówkę. W tym roku zasadziłam borówkę i jagodę. Nie mam zbyt wiele warzyw i owoców, ale wszystko jest świeże i daje niepisaną radość i szczęście na każdym etapie – od zasadzenia, po pielęgnację podczas wzrostu aż po zbiory i jedzenie.

Wasza Jo

  • Więcej z serii „Dziennki” przeczytasz tu
naparstnica
naparstnica
rozmaryn
DSCF4895
ogórek
LYO FOOD
LYO FOOD

2 komentarze

  • Bogusia pisze:

    Joasiu to cudowne z jaką lekkością i empatia dzielisz się nie tylko wiedzą ale przede wszystkim światłem dobra – dziękuję że jestes ❤️ i że miałam ten zaszczyt Cię poznać.

Napisz komentarz