Skip to main content

Sobota, 5 lipca 2025, Rzeka Narew, Mazowsze

#Codziennadawkagrzybów Dzień 186/365

Zajadamy się owocami wczesnego lata. Wczoraj zebraliśmy prawdopodobnie ostatnie już poziomki z naszej łąki. Ich miejsce powoli zajmują słodko-kwaśne czerwone porzeczki, które dziko rosną na każdym skraju lasu i cudownie słodkie jagody. Wiśnie też zaraz będą idealne do zbioru. Ja na razie nie mogę się oderwać od czereśni. Ich jedzenie jest uzależniające. Podobnie jak jedzenie bobu i fasolki szparagowej z podsmażaną bułeczką. Na razie nie ma grzybów, nie pada od tygodnia, jest sucho i gorąco. Jem grzyby suszone w zupie, pieczarki brunatne ze sklepu i moje grzyby sproszkowane do matchy. Woda w Narwi ma bardzo niski stan, na środku tworzą się wyspy, niektóre nawet są już porośnięte krzewami co oznacza, że wody w tych miejscach nie ma od bardzo dawna.. Wiele ptaków na tym korzysta. Roi się od czapli siwych i białych co pozwala mi na szalenie ciekawe obserwacje tych niezwykle cierpliwych w polowaniu ptaków. Mogą stać godzinami i czekać, niemal w bezruchu. Nigdzie im się nie spieszy. Dopiero jak nadlatują kormorany zaczyna się robić gwarno – bo kormorany bardzo specyficznie polują naganiając sobie ryby, a czaple tylko czekają aż ktoś zrobi za nie robotę. Do tego pustułki! Tak pięknie mi pozowały siedząc na drzewie. dobrze, że miałam teleobiektyw, bo jak tylko odrobinę się do nich zbliżyłam od razu odleciały – takie są płochliwe. Birdwatching to fascynujące zajęcie. Uwielbiam. Polecam.

Wczoraj i dziś uznaję za dni wspaniałe fotograficznie jeśli chodzi o uchwycenie na zdjęciach ptaków i motyla – pazia królowej! Papilio machaon był zachwycający, cudowny, spiający nektar z kwiatów żmijowca zwyczajnego. Długo nie zapomnę tego momentu. Pierwszy raz odkryłam też zbieżną kolorystykę dolnych fragmentów skrzydeł pazia i kwiatów żmijowca! To nie może być przypadek. Uchwyciłam to na zdjęciach.

Od kilku dni są w naszym lasku kowaliki – regularnie pojawiają się na sosnach w pierwszym tygodniu lipca, nigdy wcześniej. Najprawdopodobniej lęgi wyprowadzają gdzie indziej, a potem przylatują tutaj. Ciekawa obserwacja – niezmienna od lat.

Dziś wreszcie obrałam 5 ogromnych główek czosnku, z których każda miała przynajmniej po 10-15 ząbków. Pokroiłam je w plasterki i zostawiłam na słońcu do suszenia. Będzie na zimę. Mimo mycia rąk, palce będą mi pachniały czosnkiem chyba do jutra, co zupełnie mi nie przeszkadza, uwielbiam bowiem zapach czosnku. Wielki bukiet żmijowca zwyczajnego się suszy. Za kilka dnie pokruszę całe ziele i zamknę w słoiku.

Życie na wsi płynie wolno (ale nie nudno!), a ja mimo tego chwytam każdą chwilę, bo to złudne wolno. Nim się obejrzę, a czas wakacji się skończy. Zawsze tak jest na początku lipca. Najpierw mówię „Ach, jak cudnie, dopiero zaczął się lipiec, mamy jeszcze dwa miesiące wiejskiego życia, by „po chwili” westchnąć i dodać „Ech jak ten czas szybko minął, już koniec sierpnia, a dopiero co był początek lipca.” Też tak masz?

  • Więcej z serii „Dziennki” przeczytasz tu

Napisz komentarz