Skip to main content

To duża odpowiedzialność, opisać jak potoczył się pierwszy zlot-splot „Kobiet na końcu świata”.

Niezwykle trudno jest pisać o tajemnicy, która ma nią pozostać. Na szczęście ściany jak i drzewa, do których szeptałyśmy miały magiczne uszy. Zapamiętały to co miały zapamiętać, stając się zaszyfrowaną skrzynią przechowującą nasze myśli i wspomnienia. Wystarczyły 3 dni, aby każda z nas podzieliła się z innymi swoimi talentami, mądrością, wadami, obawami, kompleksami. Swoim życiem, nawet jeśli było w kawałkach.

Wszystko co się wydarzyło na ulicy Łąkowej w Górach Stołowych zapisało się sercach i umysłach 18 kobiet.  To spotkanie zapoczątkowało narodziny wcześniej niezaplanowanej sympatii, która jak się okazało miała zakiełkować szybciej niż przypuszczała każda z nas. Przyjaźń zapuszcza głębokie korzenie. Ale czy można mieć pewność jadąc na spotkanie z nieznajomymi, z którymi ma się mieszkać przez 4 dni, że wszystko odbędzie się bez spięć, że przypadniemy sobie do gustu? Nie można. 

A jednak ja z takim nastawieniem jechałam, spotkać je wszystkie i polubić od pierwszego wejrzenia. Myślę, że każda z kobiet jechała tego dnia w tym samym celu. Poznać się i zachłysnąć spokojem, odpoczynkiem od wszystkiego innego prócz od siebie i gór. Każda kobieta przybyła też z własnego powodu, znanemu tylko jej samej.

Nie wszystko co się wydarzyło umiem wytłumaczyć, nawet nie próbuję. To kilkudniowe spotkanie miało nas połączyć – i tak się stało. Rozstałyśmy się złączone, splecione niewidzialną więzią. Rozjeżdżając się rozciągnęłyśmy między sobą sieć.

Okazało się, że byłam mocno nieświadoma tego, co miałam sobie dopiero uświadomić o kobietach organizując to spotkanie. Moc tego spotkania przekroczyło moje oczekiwania. Miałyśmy tylko być razem, spędzić kilka dni w swoim towarzystwie, siadając codziennie przy wielkim wspólnym stole, patrząc na siebie co ranek i wieczór, w końcu stając się dla siebie powierniczkami tajemnic, dzieląc się mądrościami i doświadczeniami z naszych żyć. 

To przeplatanie się kobiecej energii nasączonej przeżyciami czy to podobnymi czy odmiennymi, sprawiło, że kobiety związały się splotami realnie i na zawsze. I to dało się zauważyć tuż przed rozstaniem i po nim. Minęły prawie trzy tygodnie od chwili,  kiedy wróciłyśmy do swoich domów, a nie ma wciąż dnia byśmy nie wspominały tego co się wydarzyło na Łąkowej. I pewnie nikt prócz drugiej kobiety tego nie zrozumie. Bo to jest mocno związane z macierzyństwem i niemacierzyństwem, kobiecością i budową naszych ciał, z obszarem duchowym, ważnością wrażliwości i umiejscowieniem pragnień. To są takie więzy, że kiedy jedna z nas zadzwoni po roku i nie zada jeszcze pytania, to ta druga będzie znała już odpowiedź. Nasze wrodzone trzecie oko, nasza intuicja raz mocno obudzona, będzie z nami już na zawsze w intensywnym połączeniu, aktywnym i niosącym odpowiedź.

Czasem nazywają nas kobiety wiedźmami. Tak, jesteśmy wiedźmami, czyli tymi co wiedzą. Komplementem jest to usłyszeć. Byłyśmy nimi wszystkie. Doświadczonymi przez życie, odpowiedzialnymi za własne wybory, tęskniącymi, cierpiącymi, poranionymi, odradzającymi się, kochającymi. Każda inna, a jednak taka sama. Filigranowa na końcach, a silna u podstawy. Osadzona mocno w korzeniach i w naturze. Kobieta Matka. Matka ludzi.

Nie ma niewrażliwych kobiet. Wrażliwość jest w każdej z nas, tylko czasem brakuje okazji by ją wzbudzić, czasem potrzeba silniejszego bodźca. Nie ma brzydkich kobiet. Wszystkie są piękne. Są tylko oczy, które czasem się nie śmieją. 

Piękno można odnaleźć w każdej chwili i w każdej otaczającej nas rzeczy. Definicja piękna jest obszerna i o pięknie się nie dyskutuje, zachwycać może się każdy i wszystkim. Piękno jest w nas. Było w każdej sekundzie naszego spotkania.

To jest mój Rok Kobiet. To jest rok kobiecych splotów i przyjaźni. Więzów zacieśniających się w kuchni, przy stole, w górach. Moje odkrycie, bo przeżyte na własnej skórze.

Wszystkie jesteśmy biegające z wilkami, godne, wrażliwe, troszczące się, mające wątpliwości, nieidealne, ale karmiące, niosące światło, nadzieję i życie. Silne w swojej bezsilności, dźwigające problemy, czerpiące z nauki, znajdujące drogę. Przedłużamy gatunek, obalamy mity, przekazujemy historie prawdziwe, spajamy.

Jesteśmy szyjami. Jesteśmy pięknymi, silnymi szyjami niosącymi majestatyczne głowy. A gdzie jest dusza? Kto powiedział, że dusza jest w głowie? Nie wiem gdzie jest, ale na pewno wychodzi daleko poza granice naszego ciała. Odnoszę takie nietypowe wrażenie, że ciało jest zaledwie jej kotwicą.

Wspaniałe fotografie niezwykłej fotograf są dowodem pojawiającej się magii połączenia, krążącej energii, wydłużenia chwili. Po prostu magii kobiet, które spotkały się razem, usiadły nad ranem w jednym kręgu nigdy wcześniej się nie znając. Ale tego patrząc na zdjęcia nikt by przecież nie pomyślał.

Bo my znamy się całe życie i o wiele dłużej. I w tym tkwi cały ten fenomen. Kobiety znają się od zawsze.

Moje słowa są okazaniem ogromnego szacunku wszystkim kobietom, szacunku płynącego z głębi mnie.

Tulę Was mocno. Dziękuję, że jesteście.

Napisz komentarz