Ostatnio jedna z czytelniczek zapytała się mnie czy samotne bieganie kobiet jest bezpieczne, bo sama czuje się mało komfortowo biegając w terenie, po polach, łąkach i lasach. Czasem kogoś minie kto odpowie „dzień dobry”, albo nic nie odpowie. Ale co myśleć jeśli zaczepia cię obcy mężczyzna w szczerym polu? Co jeśli specjalnie się zatrzymuje podczas twojej pauzy? A następnym razem czeka w tym polu kukurydzy, na twojej ścieżce biegowej? W takiej sytuacji można się na tyle nieswojo poczuć, że warto pomyśleć o zmianie biegowej ścieżki. A może trzeba zrobić kurs samoobrony?
Zmroziło mnie. Sytuacja niefajna, która oczywiście jest jasnym jest sygnałem do zastanowienia się i zareagowania. Na pewno więcej takich historii zapisało się na kartach wspomnień biegaczek, zresztą wiele z nich znalazło się w mediach, kiedy finał samotnego biegania okazywał się dramatyczny. I to nie tylko na odludziu. Na pewno pamiętacie Viktórię Makai – węgierską ultramaratonkę, pobitą i zgwałconą przy ruchliwej ulicy podczas swojego treningu, czy naszą biegaczkę zaatakowaną w warszawskim Lesie Kabackim.
Zapytałam męża co o tym sądzi, bo mężczyzna postrzega to inaczej niż my – kobiety i chciałam posłuchać jego opinii. Również i mnie zdarza się przecież biegać samej i jak się okazuje Alek bardzo tego nie lubi i zawsze się niepokoi, kiedy samotnie ruszam na trening – czy u nas na wsi, czy w mieście. Wieczorem to już w ogóle.
Dziś pokazał mi męski punkt widzenia.
Social Media.
Zazwyczaj odzież biegowa jest odzieżą podkreślającą kobiece kształty. Przykuwamy uwagę. Jeśli wpadniemy komuś w oko to nie trzeba wielu starań by zostać „odnalezioną”. W dzisiejszych czasach bardzo łatwo poznać czyjeś biegowe ścieżki, godziny i dni treningu, biegowe zwyczaje (np. ona zawsze biegnie ze słuchawkami na uszach), rytuały (zawsze zatrzymuje się przy tym samym mostku na rozciąganie). Obserwując czyjeś konta w social mediach wiemy gdzie ktoś biega, tym bardziej jeśli oznaczy się miejsce czy lokalizację na fotografii. Dzieje się tak szczególnie jeśli chcemy pokazać piękne miejsce, w którym jesteśmy. Samej zdarza mi się to robić. Dobrze to widać zwłaszcza na Instagramie. Strava, Endomondo, Garmin – zegarki i aplikacje pokazują twoje ścieżki na mapie. „Wrzucisz trasę – widzę Cię.” Oczywiście można robić selekcję znajomych i nie udostępniać swoich tras nawet im. I to też jest jedno z rozwiązań, jeśli się biega samotnie. Nie zdradzać miejsc, wyłączyć lokalizacje w telefonie – jeśli mamy obawy i nie czujemy się pewnie.
Kurs Samoobrony.
Czy przejście kurs samoobrony jest rozwiązaniem problemu? Nie jestem przekonana, chociaż zawsze się przyda jego zrobienie. Nie uchroni nas jednak przed stresem i trudnymi chwilami, które zapamiętamy do końca życia, jeśli dojdzie do przypadku, którego tak bardzo chcemy uniknąć. Mimo tego lekcje samoobrony bardzo nam się przydadzą – o każdym czasie i wszędzie dodając pewności siebie. Ale trzeba też być czujnym, w głowie zawsze powinno palić się pomarańczowe światło, że możemy nie być same, że kogoś nie spotkamy, kto wzbudzi nasze podejrzenia.
Gaz pieprzowy?
Pytam męża a co z gazem? Może z nim biegać? Można, ale czy zdążę go wyciągnąć? Trafić w oczy? Jeśli ktoś podbiegnie do nas od tyłu nie wiele zdziałamy z gazem. No i trzeba by biegać z nim trzymając go cały czas w dłoni. Może pomóc jeśli z daleka widzimy kogoś podejrzanego i wyciągniemy gaz z kieszeni będąc w pogotowiu. Za chwilę jednak myślę… Często w ubraniach biegowych, leginsach, spodenkach czy spódniczkach nie mamy miejsca na gaz.. ledwo zmieścimy klucze, czy telefon do kieszonek. Chyba, że biegamy w bluzie czy kurtce. A zatem?
Nie biegaj sama?
I wspólnie z mężem dochodzimy do wniosku, że chyba jednak najlepszym rozwiązaniem jest po prostu bieg z kompanem. Chociaż z jednym. Koleżanką, kolegą, mężem. Nawet duży pies może dodać odwagi i odstraszyć potencjalnego oprawcę. Ale drugi człowiek to jednak drugi człowiek.
Ale co z chwilą dla siebie i samotnością?
Po jakimś czasie rodzi się we mnie pytanie, no dobrze, a jeśli to samotne bieganie jest dla kogoś jedyną chwilą wytchnienia, czasem tylko dla siebie? Może jakaś część nas bardzo potrzebuje pobiegać sama, w ciszy, z własnymi myślami? Doskonale to rozumiem. Nie możemy dać się zwariować. W większości przypadkach nic się przecież nie dzieje.
Zatem gdzie leży złoty środek?
To może aby nie musieć biegać w luźnym dresie to jednak kurs samoobrony i pies do towarzystwa? Możliwie z gazem przy sobie? Wybór znajomych ścieżek, miejsc w których czujemy się pewnie? Trenując jeśli się da za dnia, a w mieście dodatkowo z ominięciem mrocznych zakamarków, ciemnych parków, podejrzanych ulic, podwórek, czy bram? I bez muzyki w uszach?
Warto się nad tym zastanowić i nie czekać aż którejś z nas przytrafi się ten „pierwszy raz”.
Co o tym sądzicie? Jak postrzegacie ten ważny temat? Nie chodzi przecież o to byśmy siedziały w domach i bały z nich wychodzić. Większość mężczyzn jest przecież niegroźna, normalna. Tego kwiatu jest pół światu. Chodzi jedynie o minimalizację ryzyka. Może Wy macie jakieś doświadczenia, sprawdzone pomysły? Czy wasi partnerzy się o Was troszczą? Poruszacie ten temat w domu? Ciekawi mi nie co na ten temat sądzą Panowie!
Podzielcie się!
Ja bardzo lubię biegać sama i nie wyobrażam sobie aby z tego zrezygnować, ale robię to w dzień i w towarzystwie dwóch psów. One potrafią narobić hałasu i dzięki nim czuję się bezpiecznie. Na szczęście nie miałam żadnych niebezpiecznych sytuacji, jeden raz natomiast spotkałam ekshibicjonistę podczas biegania w mieście w parku. Na pewno nie było to przyjemne…
Ja też lubię biegać sama i mam podobne przemyślenia co Ty. Buziaki kochana!
Te kobiety, które tego doświadczyły miały strasznego pecha. 😌😔
Nie można jednak tak do tego podchodzić, ze świat jest taki zły i należy się wszystkiego i wszystkich bać.
Przecież nasi mężowie też nie wychodzą z domu, zeby też gwałcić wszystkie napotkane kobiety.
Cieszę się, że mam psa i teren bardzo bezpieczny. Bardziej boje się, że biegajac sama może mi się coś przytrafić fizyczne, a pies nie wezwie pomocy.
Moja rada dla biegajacych w mieści, to biegać wcześnie rano i wybierać różne trasy.
Pewnie, że świat nie jest taki zły! Jesteśmy na tej ziemi do dziś (kobiety) i takich sytuacji jest w mniejszości. Ale były od zawsze. Chodzi więc tylko o minimalizację ryzyka, a nie zamknięcie nas w domach – nikomu się do przez tysiąclecia nie udało co świadczy o naszej sile. 🙂 Dzięki za komentarz! Pozdrawiam!
A ja bardzo lubię biegać sama to daje taka wolność. Biegajac z kimś trzeba mieć podobne tempo i czasem ciężko się dopasować do drugiej osoby. Ja biegam wolno ale lubię te swoje 10 czy 15km swoim tempem a mojego męża to tempo męczy. Myślę że bieganie z psem musi być fajne i bezpieczne bo jednak pies trochę odstrasza otoczenie. W lato jednak mam towarzystwo w postaci mamy na rowerze a zima to czas kiedy tylko pracownicy lasów znajdują się na moich terenach.
Ja też bardzo lubię biegać sama! Rozumiem Cię doskonale! I fajni, że starasz się minimalizować ryzyko – bo o to w tym chodzi, a nie żeby siedzieć w zastraszeniu w domu! <3
Napiszę Wam dziewczyny o moich przemyśleniach, chodziłam NW sama kilka lat. Czułam się bezpiecznie, w sluchaweczkach muza, raz po południu, raz rano w weekend. Spoko. Aż nastąpiło przykre zdarzenie, to chyba był biegacz ekshibicjonista i tylko dotknął mojego pośladka, odwróciłam się, wydarłam i zaatakowałam kijkami. Uciekł. Co się stało? Otóż od tego momentu przestałam być nietykalną. Przed każdymi krzakami puls przyspieszał, przed każdym zakrętem sztywniałam. I stwierdziłam, że to nie to. Nie o to chodzi. Mam mieć luz, spokój, relaks znalazłam grupę, teraz chodzę z klubem, przyjaciółką, lub jak mnie przyciśnie po południu w jesieni lub zimie – w parku oświetlonym w centrum miasta. Wg mnie trzeba mieć towarzystwo, to może być pies, ale z tych większych, o których wiadomo, że instynktownie zareaguje na zagrożenie Pani. Preferuję wyjścia z przyjaciółką lub przyjacielem, albo do samotnych wypraw miejsca na 100% pewne. Trzeba odstraszać, bo jak już do czegoś dojdzie, użyjesz tej samoobrony, czy gazu nietykalność i tak pryśnie.
O jakie celne spostrzeżenie Dorota… Nietykalność znika, luz pryska, znika sens biegania. I nie o to nam też chodzi. Masz rację. Każdy musi sobie znaleźć swoją strefę komfortu i poczucia bezpieczeństwa! Dziękuję, że podzieliłaś się swoją historią. Przykre, że Cię to spotkało ale podejrzewam, że każda z nas miałaby dokładnie takie same odczucia po takim zdarzeniu… Ściskam mądra kobieto! Nie rezygnujemy z pasji, tylko szukamy innego bezpiecznego sposobu jej uprawiania! <3
Byłam biegać z koleżanką jako trzynastolatka. Trochę się zmeczyłyśmy, więc na koniec szłyśmy marszem. Skręcając już w moją ulicę, wysiadł za nami starszy mężczyzna z samochodu. Przyspieszył tempo, żeby nas wyprzedzić i mijając nas, złapał mnie za pupę i powiedział „fajna dupa”. Koleżanka odprowadziła mnie do domu, ja się popłakałam, razem z siostrą od razu zadzwoniłyśmy na policję i nawet ok. 10 minut później jeździłyśmy w radiowozie z policjantem szukać samochodu/tego mężczyzny, ale niestety nie udało się go zlokalizować. Przyznam, że mam traumę aż do dziś.
Co za okropna sytuacja, na dodatek wcale nie byłaś sama! Może nie był zrównoważony, co oczywiście go nie tłumaczy. Też bym miała traumę i lęk. Pfff, jakoś to przepracowałaś u psychologa/psycholożki? Tulę mocno i rozumiem.
taka spódniczka biegowa zakrywająca pośladki też fajna sprawa 🙂
Oczywiście!!! <3
ja znalazłam moją grupę slow jogginową i biegamy razem, super sprawa 🙂 ale czasem biegam razem raczej po leśnych, ale nie odludnych ścieżkach
To bardzo fajne rozwiązanie – biegowa ekipa! <3