Uwielbiam tofucznicę choć nie jadam jej często. Przepis na jej podstawową wersję znajdziecie tutaj. Można ją wzbogacać np. o podduszone pomidory czy kurki. Dziś będą kurki i to właśnie z nimi mogłabym tofucznicę jeść przez całe wakacje. Kiedy byłam 6 letnią dziewczynką z kucykami tata zabierał mnie do lasu na grzyby. Wstawaliśmy o 6, jedliśmy płatki na mleku, zakładaliśmy kalosze, peleryny i ruszaliśmy na grzyby. Dokładnie tak samo robię po dziś dzień, a co piękniejsze – w tym samym miejscu i ze swoim synem. Smak jajecznicy z kurkami jest niezapomniany, dlatego jako weganka za nim nie tęsknię, wciąż czując ten smak.
Od lat towarzyszy mi tofucznica, którą próbuję kontynuować tradycję, a ponieważ jest lipiec, są upały i deszcze mamy też kurki. Kurki które następnie wymieszam z przyprawionym surowym tofu, robię tak jak mój Tato.
Co potrzeba:
1 opakowanie naturalnego tofu
garść kurek
2 łyżki dobrej oliwy
1 łyżeczka masła roślinnego (np. Alsan bio)
1/2 cebuli cukrowej
szczypiorek (tyle ile lubisz)
sól ziołowa
pieprz
kurkuma
3 łyżki wody
Jak robię:
Zebrane kurki myję, kroję i wrzucam na rozgrzany na patelni dobry olej. Cebulę kroję w piórka i na pół i dorzucam do smażących się kurek. Kiedy odparuje z nich woda i zmiękną dodaję masło roślinne i przyprawy. Smażę jeszcze ok 5-8 min. Gotowe. W misce rozdrabniam widelcem tofu, dodaję kurkumę, sól i pieprz. Dorzucam do kurek. Mieszam i jeszcze ok 3 minut smażę. Zazwyczaj dodaję trochę wody, która nieco rozluźni konsystencję tofucznicy (zależy cod rodzaju tofu).
Podaję ze szczypiorkiem i rzodkiewkami.
Bon Appetit!
JoKo
