Miniony tydzień zdominowany był śniegiem i śmiercią. Cieszyłam się każdym płatkiem śniegu, który zatrzymał się na moim policzku i smuciłam każdą łzą po nim spływającą.
Najpierw szokujące samobójstwo młodziutkiej 21-letniej szwedzkiej biegaczki górskiej, Emilii Brangefalt, której nie udzielono pomocy psychiatrycznej. Co frustrujące, nie udzielono jej, gdy o tę pomoc poprosiła udając się do szpitala. Także w mediach społecznościowych nie kryła się ze swoimi zdrowotnymi problemami. Jej ostatni post jest otwartym i głośnym krzykiem o pomoc. Można ją było uratować. Ponieważ żyję światem biegów górskich i gór ta historia nasunęła mi jeszcze jedno przemyślenie. Oczywiście nie jestem psycholożką ani suicydolożką, to tylko moje własne rozkminki. Uświadomiłam sobie, że bieganie nie może być traktowane jako ratunek dla poważnych problemów, co więcej może je nawet potęgować albo stwarzać, szczególnie jeśli jeśli jesteśmy delikatni, wrażliwi albo jeśli niepowodzenia uderzają zbyt mocno w nasze sportowe ambicje.
Do tego wczoraj dowiedziałam się o śmierci kolegi Daniela Chojnackiego. Był fantastycznym, pogodnym człowiekiem, tatą 5 dzieci, mężem. Straciliśmy ratownika GOPR i organizatora Chojnika Karkonoskiego Festiwalu Biegowego. Pamiętam jak podczas jednej z edycji wręczał mojemu starszemu synowi dyplom i banana za zajęcie 2 miejsca. Zapamiętałam tego banana. Rozmawialiśmy o tym, bo uważaliśmy to za świetną i zdrową nagrodę dla dzieci. Daniel zrobił także wiele dobrego dla ścieżek rowerowych Wrocławia – to między innymi dzięki niemu Wrocław jest miastem rowerów. Zmarł w wyniku zejścia lawiny w austriackich Alpach.
Trudne zakończenie tygodnia, w którym szukam radości. Znajduję ją w wyjeździe na wieś, w jedzeniu pieczonych ziemniaków z ogniska, w dwóch pięknych spacerach przyrodniczych, w udanym wydolnościowo teście rowerowym, w tańcu, bieganiu, śpiewie. „Mały Łoś” dostał mnóstwo świetnych recenzji, a ja kilka zaproszeń na warsztaty przyrodnicze już na rok 2024. Zrodziły się także dwa nowe pomysły napisania kolejnych książek, no i lubicie Dzikie Ciekawostki. Cieszę się bardzo, bo wkładam w nie dużo pracy. Jestem spełniona, mam wspaniałego męża, kochane dzieci. Cieszę się tym każdego dnia i KAŻDEGO DNIA jestem za to co mamy wdzięczna.
Pisząc te słowa spoglądam na okno. Pada śnieg. Cieszę się ze śniegu. Chłopcy się cieszą. Pies Puma też. Zaraz idę pobiegać. Dla siebie, dla wentylacji płuc, dla pobudzenia krążenia, dla teleportacji do świata drzew. Nie biegnę uciekać, nie biegnę gonić. Biegnę odpoczywać.
—
Opublikowałam tego posta po powrocie z biegania. Podczas biegania dużo myślałam i doszłam do kluczowego wniosku:
Bieganie może być profilaktyką i często nią jest, ale nie może być lekiem, terapią, ponieważ terapia to długotrwały proces leczenia poważnej choroby.
Uważajcie na siebie. Uważajcie na swoich bliskich.
Dobrego weekendu.