Skip to main content

Czy nie będąc w ciąży warto dbać o ciało mniej? Uważam, że należy tak samo myśleć o swoim ciele i je pielęgnować na każdym etapie swojego życia. Błogosławiony stan nie powinien sprawiać, że dopiero wówczas zaczynamy o siebie dbać. Czasem jest też odwrotnie. Dbałyśmy, a w ciąży przestajemy, co jest najsmutniejszą drogą jaką może wybrać kobieta, kiedy w jej organizmie nadchodzi czas zmian, a skóra poddana jest istnej rewolucji i hormonalnemu bombardowaniu.

Wiem, że każde ciało i każda skóra jest inna, znam kobiety, którym nie porobiły się rozstępy podczas ciąży i to bez stosowania jakichkolwiek kremów. Znam jednak i takie, którym powstały, mimo stosowania ukierunkowanych kosmetyków. Myślę jednak, że było ich znacznie mniej. Bywa, że w trakcie trwania ciąży nic sobie z tego nie robimy, bo akceptujemy siebie takimi jakimi jesteśmy, jednak problem może pojawić się zaraz po narodzinach dziecka, albo kiedy zaczynamy chcieć wrócić do stanu „przed”. A wtedy jest już raczej za późno by efektywnie zadziałać. Należę do tych szczęśliwych kobiet, którym pierwsza ciąża nie zmieniła ani ciała ani skóry. Bardzo szybko wróciłam do formy, co nie zwolniło mnie z potrzeby dbania o nie. Ale teraz mam 40 lat i moja skóra, mimo że wciąż nie mam z nią problemów, jest starsza i na pewno w kondycji o wiele słabszej. Prawdopodobnie będzie potrzebowała znacznie więcej czasu do zregenerowania się i odzyskania równowagi. O skórę dbam od 17 roku życia, codziennie i niezmiennie.  Dlatego w drugiej ciąży nie bagatelizując swojego wieku ani stanu w którym jestem, dbam o nią jeszcze bardziej dopieszczając skórę drogocennymi w wartości, związki i witaminy najczęściej jak tylko mogę naturalnymi kosmetykami. Niektóre robię nawet sama.

Ten artykuł dedykuję wszystkim kobietom niezależnie od wieku  pragnąc zachęcić do traktowania z czułością i miłością każdej komórki wewnątrz nas i na powierzchni.

Oczyszczanie twarzy

Ponieważ nie maluję się za często to przynajmniej raz-dwa razy w tygodniu oczyszczam kompleksowo twarz. Będąc fanką olejów od prawie dwóch miesięcy używam zestawu młodej polskiej, ekologicznej marki Purepura bazującej na olejach roślinnych tłoczonych na zimno i nierafinowanych. Oczyszczenie jest 3 etapowe i polecane również jako zestaw do demakijażu. Na początku na mokro wmasowuje się olejek nr 1 (składy podane są na buteleczce, bowiem oleje różnią się w zależności od typu skóry). Następnie myję twarz mydełkiem (nr 2), by na koniec po nakremowaniu twarzy spryskać ją mieszaniną olejów nr 3 w formie dwufazowego toniku. Częstsze oczyszczanie twarzy polecam szczególnie osobom pracującym w polu, w ogrodach, z ziemią i kurzem lubiącym osadzać się na skórze zatykając pory i ograniczając oddychanie.

Na codzień, zazwyczaj popołudniami, przecieram twarz wodą różaną (na waciku) w celu oczyszczenia jej z kurzu i spryskuję hydrolatem z aloesu od NaturalMe (także włosy). Oba produkty dostępne są online oraz w drogeriach albo ekologicznych sklepach z działami z kosmetykami zazwyczaj w dużym wyborze.

Kremowanie twarzy

Codziennie, obowiązkowo, rano i wieczorem. Na wiosnę i lato głównie stosuję kremy nawilżające do skóry mieszanej, wrażliwej. Zatem zimowe oleje zamieniam na lekki, łagodząco-nawilżający i przepięknie pachnący migdałami krem (zarówno na dzień jak i na noc) „Mellow Mallow” marki Lovely Day. Dawno stosowanie kremu nie sprawiało mi takiej radości. Marka jest wegańska i dodatkowo krem nie zawiera olejków eterycznych, perfum i etanolu, a konserwowany jest fermentem z kimchi (coś wspaniałego!). A co wchodzi w jego skład? M.in. rumianek, ekstrakt z korzenia prawoślazu, pantenol, olej ze żmijowca, winorośli balonowa, kwas hialuronowy (pozyskiwany z roślin), witamina B3, aloes, na zimno tłoczone oleje z migdałów, kamelii, śliwki oraz skwalan i witamina E. Każdy element odgrywa istotną rolę dla naszej skóry. Tu znajdziecie po polsku dokładny opis kremu Mellow Mallow i poszczególne działanie jego składników. Tak nakremowaną twarz spryskuję tonikiem o odczynie kwaśnym (pH 3,8) „Toner Hyaluron+Bloom” tej samej marki. Myślę, że stosowanie tych dwóch kosmetyków razem pogłębia dobroczynny efekt każdego z nich. Za moc toniku odpowiada hibiskus, róża, aloes, rumianek oraz kwas hialuronowy. Dla mnie to zestaw idealny, bo także do każdego typu skóry. Myślę, że doskonale może sprawdzić się przy skórze delikatnej, naczynkowej i skłonnej do podrażnień (jak moja).

Maseczki na twarz

Maksymalnie raz w tygodniu, czasem co dwa. Maseczki robię ostatnimi czasy sama, z ogórkiem, kawą, olejem lnianym i cytryną. Dają mi często poszukiwane poczucie odświeżenia i lekkości, szczególnie po aktywnym i męczącym dniu spędzonym w mieście. Podaję Wam przepis na dwie stosowane przeze mnie o właściwościach: regeneracyjnych i odżywczych. Dodatkowo kiedy czuję, że mam zmęczone oczy np. po dłuższej pracy przy komputerze nakładam na powieki i pod nie plasterki i półplasterki świeżego ogórka. Po 10 minutach czuję ogromną różnicę.

Maseczka nr 1 – regenerująca – ciepłą wodę mieszam z siemieniem, aby stworzyć papkę, następnie dodaję miód i sok z cytryny; dokładnie wymieszaną nakładam na twarz i leżę w ciszy 10 minut. Zmywam delikatnie ciepłą, przyjemną wodą.

  • siemię lniane (zawiera wit. E i matuje skórę)
  • miód – 1 łyżka (działa antybakteryjnie, regeneruje i wygładza)
  • ciepła woda
  • sok z cytryny (antyoksydant, przeciwtrądzikowo, wygładza koloryt)

Maseczka nr 2 – nawilżająca, odżywcza – wszystkie składniki dokładnie mieszam i nakładamy na 5 minut twarz (pod oczy również), którą dodatkowo można przykryć mokrym, ciepłym ręcznikiem. Zmywam delikatnie przyjemną, ciepłą wodą.

  • fusy od kawy – 2 łyżki (działanie wygładzające, zawiera przeciwutleniacze)
  • miód – 1 łyżka
  • olej lniany – 1 łyżka (kwas alfa-linolenowego wpływa na gładkość i odpowiednie nawilżenie skóry, witamina E  działa przeciwzmarszczkowo – opóźnia proces starzenia się komórek).

Dezodorant

Długo szukałam, bo nie lubię klasycznych, zarówno w aerozolu jak i w kulce. Zawsze mam podrażnienia. I tak naprzemiennie z górskim kryształem od niedawna stosuję nowy specyfik… w kremie (tzw. deokrem). To chyba moje największe kosmetyczne odkrycie tego roku. Nie dość, że cudnie pachnie (marka oferuje 11 różnych zapachów, a te są dla mnie bardzo ważne), to jeszcze działa. Warto poczekać aż się dobrze wchłonie zanim założy się ubranie. Podobno deokrem jest bardzo wydajny i przez niektórych stosowany nawet do 3 miesięcy. Zobaczymy jak to będzie u mnie. Zaopatruję się w niego w sklepie online Bioana.pl

Brzuch, pośladki i uda – w obawie o rozstępy podczas ciąży

Piszę podczas ciąży… ale przecież rozstępy tworzą się nie tylko wtedy, bo nasze ciało podlega zmianom właściwie cały czas. Dlatego osobiście mam dwa produkty, które używam, jeden z nich – zawsze, profilaktycznie, zapobiegawczo (ale także w ciąży), a drugi stosowałam zarówno w ciąży pierwszej jak i teraz.

Na co dzień, a tak naprawdę 2-3 razy w tygodniu wmasowuję sobie w biust, brzuch, biodra, pośladki, uda i stopy olej lniany tłoczony na zimno. Kiedy minie termin jego spożycia (do jedzenia stosuję świeży, ważny do miesiąca, trzymany wyłącznie w lodówce) okazuje się, że czasem go trochę zostaje. Zlewam jego resztki do jednej buteleczki „kosmetycznej” i stosuję na ciało właśnie celem jego ujędrniania i dbania o elastyczność. Im jesteśmy starsze tym trudniej nasza skóra się regeneruje. Może jednak dzięki temu zabiegowi stosowanemu przeze mnie od lat nie mam nigdzie rozstępów? Zamiennie można także stosować oliwy z oliwek. W ciąży w 3 trymestrze wsmarowuję ją w brzuch nawet i 3 razy dziennie.

W ciąży zarówno 10 lat temu jak i teraz używam jednego dedykowanego rozstępom kremu – Mustela (do kupienia w aptekach). Stosuję go głównie na brzuch (czasem przejadę po udach) i co ważne: codziennie od dnia kiedy dowiedziałam się, że będę mamą. Dla mnie to najlepszy produkt tego typu dla mam. Co więcej, uważam że śmiało mogą, a nawet powinny go stosować kobiety ze skłonnościami do rozstępów i cellulitu, którym te zmiany przeszkadzają.

Szczotkowanie ciała na sucho zamiast peelingu

Raz na tydzień szczotkuję całe ciało, włącznie z twarzą i skórą głowy metodą tzw „na sucho”. Brzmi może lekko drastycznie, ale tylko brzmi. Ta metoda wywodzi się z Azji i jest świetnym i relatywnie tanim zabiegiem, wiążącym się z zakupem wyłącznie szczotki z naturalnego włosia, która wystarczy nam na długo. Używam delikatnego włosia z włókna roślinnego (Tampico) dzięki czemu mogę stosować ją również do szczotkowania twarzy, co czynię o wiele subtelniej. Takie szczotkowanie nie tylko działa ujędrniająco i pobudzająco. Oczyszcza skórę z toksyn i zanieczyszczeń udrażniając naczynia limfatyczne, stymuluje mikrokrążenie i zakończenia komórek nerwowych, napina skórę jednocześnie ją odprężając i nadając koloryt. Polecam poczytać więcej na ten temat na stronie Piggipeg. Dziewczyny świetnie opisują metodę oczyszczania, jej działanie, efekty i odsyłają do różnych szczotek.

Jak wspominałam powyżej, każdego z tych kosmetyków używałabym zarówno w ciąży jak i w niej nie będąc. To samo dotyczy zabiegów. Oczywiście kobieta indywidualnie powinna je dobierać do swojego typu skóry, upodobań co do formuły, konsystencji, składu i zapachu. Osobiście bardzo lubię kosmetyki, w których skład wchodzą roślinne oleje, ale pozostające lekkie i pięknie pachnące lub zupełnie bezzapachowe. Polecam również robienie własnych kremów w domu.

Co istotne, dbanie w domu od skórę, szczególnie o twarz, nie powinno nas zwalniać od wybrania się raz na jakiś czas do zaufanej kosmetyczki na oczyszczenie twarzy z zaskórników. Polecam taką wizytę także w ciąży.

Mam nadzieję, że trochę Wam pomogłam, rozwiałam ewentualne wątpliwości, ale w razie dodatkowych pytań, zostawcie komentarz.

Pozdrawiam!

JoKo

P.S. Poniżej podaję listę miejsc, w których najczęściej zaopatruję się w kosmetyki – zarówno te online jak i stacjonarne:

  • Bioana
  • Biogo
  • PurePura
  • Urban Vegan
  • Super-Pharm
  • apteki
  • sklepy zielarskie
IMG 3912

Napisz komentarz