Faktem jest, że do piekarnika włożyłam kulki, a wyjęłam spłaszczone kotleciki. Najważniejsze jednak, i to jest drugi fakt, że w smaku były niezmiennie soczyste, delikatne i słodkie – tak, bo upieczony seler jest przepysznie słodki. Nadają się idealne do klasycznego dania z ziemniaczkami czy ryżem i kapustą kiszoną. Na zimno wybornie smakują w kanapce np. z liściem sałaty i pomidorem albo w bułce np. z rukolą, ogórkiem kwaszonym i chrzanem – zrobią furorę. Drugie śniadanie do pracy jak znalazł.
Gotowi? Zapraszam na przepis. Powstanie minimum 20 kotlecików lub kuleczek, które potem same zmienią kształt.
Co potrzebujesz:
2 selery
1 duża marchewka
1 duża cebula cukrowa (podobna do czosnkowej ale słodsza w smaku)
1 woreczek kaszy jęczmiennej perłowej lub 100 g
natka pietruszki – 1 pęczek
czosnek – 3-4 ząbki
mąka ziemniaczana – 4 łyżki
bułka tarta – 4 łyżki
olej rzepakowy – 4 łyżki
Przyprawy:
słodka czerwona papryka – 1 łyżeczka
sól kłodawska
pieprz
rozmaryn (świeży poszatkowany lub ususzony – 1 łyżeczka) – opcjonalnie (my w domu uwielbiamy)
Jak robisz:
Ugotuj kaszę jęczmienną ok. 15 min i rozgrzej piekarnik do 180 st. W tym czasie umyj warzywa, obierz i posiekaj drobno w mikserze (razem z natką). Następnie usmaż je do przyjemnej miękkości (ok 8-10 min) na dobrym oleju (ja używam w kuchni rzepakowego albo słonecznikowego). Na 2-3 minuty przed końcem dodaj przyprawy i posmakuj czy odpowiadają ci proporcje. Ew więcej solisz lub pieprzysz wedle gustu. Następnie do miski wrzucasz ugotowaną kaszę (dobrze odsączoną z wody), gotowe ciepłe warzywa, bułkę tartą, mąkę ziemniaczaną i olej rzepakowy. Niektórzy dodają jeszcze zmielone siemię lniane, ale tak samo dobrze wychodzi bez, więc siemię nie jest potrzebne. Wszystko razem mieszasz i na koniec ponownie spróbuj czy masa jest smaczna. Ja podjadam już z miski..
Przygotuj na blaszce papier do pieczenia i uformuj kulki rozmiarów odrobinę większej piłeczki ping-pongowej. Milej zabawy. Wstawiasz do rozgrzanego piekarnika na ok 40 min w połowie czasu przewracając je łopatką kuchenną na drugą stronę. Wyciągam już kotleciki (nie kulki) po 50 minutach (10 min leżakują w wyłączonym piekarniku). Są delikatne, przyrumienione na powierzchni i nie rozpadają się nic a nic. Zimne sztywnieją.
* RADA: obserwujecie kotleciki w piekarniku – każdy piekarnik jest inny i może się okazać, że czas pieczenia będzie krótszy o pare minut lub dłuższy. Przy temperaturze 180 st. nie powinny się spalić, ale co piekarnik to inne historie. Dobierzcie własne parametry metodą obserwacji. Zawsze możecie jednego kotlecika wyjąć wcześniej i spróbować. Tylko reszty nie zjedzcie.
Bon Appetit!